JavaDevMatt.pl – Mateusz Kupilas

Programista, przedsiębiorca, gamedev, bloger.

„Bunkrów nie ma…” – o kontrolowanym ryzyku i pracy za granicą

Audio filmu do pobrania jako podcast z radia Kontestacja.

Dzisiaj tak bardziej „życiowo”, a nie typowo o programowaniu.

Czasami przewijają się pytania (szczególnie po jednym z ostatnich wpisów o moich 29 nieudanych projektach) typu: „chciałbym rozkręcić taki i taki projekt, ale obawiam się ryzyka”, albo”czy powinienem spróbować z pracę za granicą – nie za późno/za wcześnie?”. Dlatego dzisiaj o moim podejściu do ryzykowania (kontrolowanego ryzyka), nauce na błędach i trochę o pracy za granicą.

Zapraszam. 🙂

Ryzykuj jak jesteś młody i masz mało obowiązków – to najlepszy czas na odważne decyzje

Pod koniec lat dziewięćdziesiątych powstał świetny polski film „Chłopaki nie płaczą”. Co prawda bunkrów w nim nie było, ale też było zajebiście. Oprócz fragmentu o bunkrach film miał inną kultową scenę:

Jak nie jesteście Tutsi, ani Hutu, nie macie na głowie zbyt obowiązków typu rodzina/dzieci, to właśnie znajdujecie się w świetnej pozycji, by podejmować ryzykowne decyzje. To jest ten czas, by spróbować rozwinąć swój „projekt życia”, albo spróbować czegoś typu emigracja do innego kraju – niekoniecznie na stałe, nie dla kasy, ale by zebrać parę fajnych doświadczeń. Z wiekiem będzie z takimi decyzjami trudniej (chociaż może nie u wszystkich).

Co to kontrolowane ryzyko?

Gram czasami w Hearthstone. Taka karcianka od Blizzarda. Pro gracze często argumentują swój ruch tym, że analizują najgorszy możliwy scenariusz. Jak w tym najczarniejszym możliwym scenariuszu nie przegrają gry, to znaczy, że ten ruch jest w porządku.

Coś podobnego mam na myśli mówiąc „kontrolowane ryzyko” w przypadku decyzji. Jeżeli najczarniejszy scenariusz nie zniszczy Wam życia i nie wylądujecie przez to pod mostem, to jest to akceptowalne, kontrolowane ryzyko. Tyle. Nie trzeba czytać na ten temat książek. 😀

Parę lekcji z „The Way of the Superior Man”

Kiedyś polecałem na tym blogu kanał FightMediocrity, na którym autor streszcza treść książek o rozwoju osobistym.

Jeden z jego filmów szczególnie przypadł mi do gustu. Ten film to już streszczenie książki „The Way of the Superior Man”, ale tutaj moje streszczenie najważniejszych punktów z tego streszczenia. 😉

  • Nie należy niepotrzebnie czekać, aż zamkniemy jakiś etap typu „skończenie magistra”, by zacząć się zajmować czymś na co mamy ochotę (trochę upraszczam, bo w końcu istnieją zawody, które są regulowane i bez formalnego papierka nic nie zdziałamy ;)). Jak masz ochotę z czymś ruszyć, to powinieneś zacząć to realizować w czasie, który masz dostępny. Nawet jak „nie będzie bunkrów”, to i tak do czegoś to zaprowadzi.
  • Nie bierz na poważnie codziennych spraw – rób co trzeba, ale staraj się nie poświęcać im więcej czasu, niż to faktycznie konieczne.
  • Nie możesz się bać zmian, tylko musisz się nauczyć do nich dostosowywać.
  • Szanuj innych, słuchaj co mają do powiedzenia, ale ostateczną decyzję podejmuj samodzielnie – bez obaw typu „co ludzie powiedzą”. Opinia innych to ostatnia rzecz, którą będziesz się przejmował na łożu śmieci – nie ma powodu, by dzisiaj było inaczej.
  • Gdy jeszcze nie znalazłeś tego, co chcesz w życiu robić, to staraj się tego szukać, wiele doświadczać – nie bierz kredytu, który uziemi Cię na 30 lat („bo tak wszyscy robią”) i przywiąże na stałe do pracy, której nie lubisz. Nie mówię, że kredyt hipoteczny to coś złego: mówię tylko, by nie pakować się w nic pod presją oczekiwań otoczenia – kredyt to taki przykład.

Film z tym streszczeniem paru punktów z książki:

Jednym z moich doświadczeń, w którym chciałem zobaczyć bunkry było założenie firmy, która miała tworzyć edukacyjne gry muzyczne. 😀 Bunkrów nie było, ale też było zajebiście!

W skrócie: były ambicje na projekt edukacyjnej gry muzycznej, budowanie marki, która wydaje podobne produkty. Skończyło się na stworzeniu jednego mniej lub bardziej udanego projektu, który nauczył mnie więcej niż cały okres studiów. Przekonałem się, że wydanie na rynek produktu, to nie tylko programowanie. Programowanie, to mała część całości. 😉 Nawiązałem dzięki projektowani całą masę kontaktów i ostatecznie grę sprzedałem polskiemu wydawcy gier. Opisałem to co najważniejsze w 3 wpisach (są do nich filmy na YT):

Jedną z rzeczy, do których przyczynił się ten projekt, to rozwój tego bloga i związanego z nim ebooka. Gdyby nie gra edukacyjna -> nie poświęciłbym tyle czasu na tego bloga, by promować nim przy okazji grę -> gdybym nie poświęcił tyle czasu na bloga -> nie byłbym w stanie tak dobrze wystartować z ebookiem. Przy okazji: udostępniłem parę dni temu spis treści wydania papierowego „Junior Developera”. 🙂

Innym „ryzykowanym” posunięciem była decyzja o pracy za granicą. Piszę „ryzykowanym”, bo współczesny świat jest tak bezpieczny, jak jeszcze nigdy. Media oczywiście trąbią o zagrożeniach, ale jak przyjrzysz się historii ludzkości, to nigdy nie mieliśmy takich możliwości jak dzisiaj.

Tutaj wrzuciłem 30 minut filmu z moich 3 lat w Niemczech. Jak macie trochę czasu, to można zerknąć w wolnej chwili.

Trochę przygody – o pracy za granicą

Niedawno Maciej Aniserowicz na swoim blogu DevStyle.pl wspomniał o paru programistach, którzy spróbowali swoich sił z pracą na emigracji. Jedna rzecz jest ciekawa: nikt nie wspomniał o pieniądzach. Akurat w przypadku programistów Polska ma bardzo dobrą relację zarobków do kosztów życia i co jak co, ale z tego powodu nie warto emigrować. Nie wspominając o możliwości pracy zdalnej, gdy mamy już trochę doświadczenia.

Maciej w swoim wpisie wspomniał również o mnie:

Jako uzupełnienie tej krótkiej wypowiedzi dorzucę jeden z moich starszy filmów na kanale YouTube. Film o atmosferze pracy w niemieckim startupie. 😉 Nie mogę słuchać siebie na tym nagraniu, ale film oglądało już prawie 50 000 razy, więc jakimś tam zainteresowaniem się cieszy:

Jak w miarę ogarniacie jakiś język obcy (wystarczy sam angielski), to współczesny świat stoi otworem. Nie musicie nigdzie jechać na stałe. Można tak ciekawie spędzić np. rok, dwa albo pięć lat i nauczyć się przy tym więcej, niż przez kolejne lata siedzenia w swojej strefie komfortu.

Niedawno firma Konnekt, która zajmuje się rekrutacją specjalistów IT na Malcie, poprosiła mnie o wspomnienie o nich w jednym z wpisów o emigracji. Swoją drogą: pierwszy raz od ponad 2 lat prowadzenia bloga i kanału YT mam sponsora na materiał tej z tej serii – yayy! 😀

Gdybyście mieli ochotę, by popracować w Malcie jako specjalista od IT (tutaj parę przykładowych ofert) i uciec trochę od mrozów (średnia roczna temperatura na Malcie to około 20°C), to zapraszam do kontaktu z tą agencją – chętnie pomogą. Angielski jest jednym z oficjalnych języków tego kraju, więc jako programista na pewno się dogadacie. Z pracą w IT jest tam ostatnio boom: tamtejszy system podatkowy sprzyja inwestowaniu i sporo firm przenosi tam swoje oddziały. Lokalnych absolwentów kierunków technicznych jest tam zdecydowanie za mało, więc sporą lukę zapełnia się przez ściąganie tam ludzi z całego świata. Na pewno jest to okazja na przygodę w ciekawym kraju. 😀

Na pewno nie jest to miejsce, by „się szybko dorobić” i spłacić kredyt 😉 wtedy lepiej wypada np. UK. Tutaj przykładowe stawki brutto, które można sobie łatwo wygooglać:

Plusem jest to, że z tego brutto stosunkowo dużo zostaje przez tamtejszy system podatkowy. Moim zdaniem można taką opcję rozważyć jako doświadczenie lifestylowe, by pomieszkać w trochę cieplejszym klimacie i spróbować trochę innego trybu życia. Zdecydowanie nie jest to miejsce do typowej emigracji zarobkowej.

Popełniaj błędy, rozwijaj się i naucz się ignorować złośliwości

Napisałem kiedyś, by nie siedzieć w jaskini, tylko konsekwentnie się rozwijać – bo uczymy się przez działanie i popełnianie błędów. Nauczyłem się pozycjonować strony internetowe przez… prowadzenie stron i pozycjonowanie ich w sieci. Uczyłem się (i ciągle się uczę) programowania przez pisanie projektów (dla przypomnienia tutaj lista różnych rzeczy, które porzuciłem :D). Przedstawiaj swoje projekty na forach, grupach na Facebooku i staraj się czerpać z podpowiedzi innych. Sporo jest buców wśród programistów, którzy Ci nie pomogą, tylko napiszą złośliwy komentarz – to dobra okazja, by nauczyć się ignorować frustratów z przerośniętym ego – w końcu to też przydatna umiejętność. Nie odpisuj na takie złośliwe komentarze. Za to nie zapomnij podziękować tym, którzy Ci pomogli. Naprawdę większość programistów jest fajnych i pomocnych – szczególnie widać to po osobistym kontakcie na rożnych zlotach/spotkaniach – w internecie po prostu tych złośliwych najbardziej widać: chociaż to się moim zdaniem ostatnio trochę poprawiło. Kiedyś fora programistyczne były zdecydowanie mniej przyjazne niż dzisiaj. 😉

To jak z tym ryzykiem?

Nie opłaca się nie ryzykować. Trochę kontrolowanego ryzyka, czyli takiego, w którym najgorszy możliwy scenariusz nie zrujnuje Wam życia (typu: wrzucenie wszystkich swoich oszczędności w jeden projekt), to najlepszy sposób na szybką naukę i te najbardziej wartościowe, praktyczne doświadczenie. To dużo lepsze od życiowej stagnacji.

Bo nawet jak bunkrów nie będzie, to też może być zajebiście. (⌐ ͡■ ͜ʖ ͡■)

5 thoughts on “„Bunkrów nie ma…” – o kontrolowanym ryzyku i pracy za granicą

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *