JavaDevMatt.pl – Mateusz Kupilas

Programista, przedsiębiorca, gamedev, bloger.

Dlaczego praca programisty wydaje się dużo ciekawsza niż jest w rzeczywistości?

W ostatnim głosowaniu na temat wpisu na Wykopie wygrała opcja „Dlaczego długofalowo nie chcę być w 100% programistą (czyli osobą, która zawodowo TYLKO programuje)”.

Od dłuższego czasu chodzi mi ten temat po głowie i cieszę się, że mogę zebrać myśli w formie wpisu na blogu i później filmiku na YT + podcastu.

Jeśli od czytania preferujecie formę video:

Można też pobrać jako podcast na mp3 i posłuchać w drodze do pracy/szkoły:

Link do audycji na Kontestacja.com

Wyjaśnienie tytułu wpisu

Pewnie dla osób, które od jakiegoś czasu siedzą w branży brzmi to znajomo: robisz swoje pierwsze kroki w programowaniu (język jest tutaj bez znaczenia), powoli poznajesz coraz więcej możliwości, które oferuje dana technologia i pojawiają się myśli, że to to jest TO. Tym chcesz zajmować się w zawodowo.

workkk

Pierwsze własne projekty (chociaż technicznie dalekie od ideału) sprawiają Ci ogromną frajdę i chcesz wszystkim pokazywać Twoje programy. Szczególnie jeśli to co robisz, to gry.

Parę lat później zaczynasz pracować dla jakiegoś klienta na zlecenie, albo idziesz na etat. Nagle jest mniej fajnie. W tym wpisie chciałbym dojść do tego, dlaczego tak było w moim przypadku: dlaczego praca programisty często wydaje się dużo ciekawsza niż jest w rzeczywistości? Skąd ta pierwsza fascynacja i dlaczego pierwsi klienci (ewentualnie etat) spowodowali, że jest to mniej satysfakcjonujące.

Zaczynamy.

The fun part

Kiedyś czytałem na Reddicie dyskusję na temat pracy w branży gier komputerowych. Często przebijała się tam opinia, że jeśli czerpiesz radość z tworzenia gier jako hobby i chciałbyś to robić zawodowo (na etacie), to powinieneś się rozglądać za stanowiskiem „Game Designer”, a nie programisty.

Game Design is the fun part. Programming in gamedev means unpaid overtime and a lot of stress + crunch when the deadlines comes.

Nie jest to bezpośredni cytat (nie potrafię już znaleźć tego wpisu), ale treściowo nie różni się to dużo od postu, który wtedy przeczytałem.

Czyli: stanowisko „Game Deisgnera”, to stanowisko, z którego najłatwiej czerpać satysfakcję. Programowanie w branży gier, to najczęściej niepłatne nadgodziny i crunch time gdy zbliża się deadline.

W przypadku branży gier jest to wyjątkowo widoczne, ale można to też w pewnym stopniu odnieść do tworzenia aplikacji biznesowych, czy innej pracy z klientem. Wtedy klient wymyśla produkt – Ty stajesz się rzemieślnikiem. Zaczyna być widoczny wtedy pewien podział: część osób nadal czerpie podobną satysfakcję ze swojej pracy, a spora część zaczyna czuć zmęczenie i zanik początkowego entuzjazmu.

lego

Przejdźmy do analizy tego, co faktycznie sprawiało mi frajdę, gdy robiłem pierwsze kroki ze stronami www, czy przy głupim tworzeniu gier w The Games Factory, a później w C++ i Allegro.

Radość tworzenia

Każdy lubi tworzyć, budować. Stąd taka popularność klocków Lego.

Programowanie prze wiele lat traktowałem jako narzędzie do budowania tego, co sobie wymyśliłem. Uwielbiałem ten proces:

  • Wymyślam coś co potrzebuje: np. program odtwarzający akordy i pytający jaki to był akord.
  • Nagrywam na gitarze akordy.
  • Szukam w sieci jak odtworzyć plik mp3 w c++ i implementuję to przestarzałym DevCpp.
  • Tworzę GUI z buttonami.
  • Rozbudowuję całość o zapisywanie najlepszych wyników, albo wrzucam wesołą muzyczkę w tle.

Podobnie miałem z pierwszymi grami w The Games Factory. Kolega rysuje karykatury nauczycieli, Ty to skanujesz i robisz klona kurki wodnej. W efekcie jesteś królem szkoły, a wychowawca chce Cię wysyłać do psychologa, bo „chcesz strzelać do nauczycieli”. 😀

pepe

The Games Factory to może nie programowanie, ale do dziś jestem w szoku, jak udawało mi się w tym cokolwiek sensownego zrobić, gdy nie miałem jeszcze dostępu do internetu i nie mogłem googlać!

Tworzenie czegoś na komputerze wydawało się zajęciem idealnym. Co może być piękniejszego od dostawania kasy za to co się lubi robić?

Istota problemu – Idealizowanie tej pracy

Odniosę się teraz do tego wpisu na blogu Wait But Why: http://waitbutwhy.com/2013/09/why-generation-y-yuppies-are-unhappy.html

H=R-E

Poruszany jest tam temat, dlaczego młodsze pokolenie jest mniej szczęśliwe, mimo tego, że często osiąga więcej od swoich rodziców.

W skrócie: rodzice młodego pokolenia oczekiwali, że będzie ciężko i należy dużo pracować, by coś osiągnąć. Sporo nad sobą pracowali, czasy się dla niektórych trochę poprawiły i w efekcie osiągnęli znacznie więcej niż początkowo oczekiwali. Są z tego powodu szczęśliwi.

Młodsze pokolenie często słyszało, że „jest wyjątkowe i może wszystko”. Pracują nad sobą, czasami osiągają więcej od swoich rodziców, ale nie są tak szczęśliwi jak ich rodzice. Oczekiwania były znacznie większe od tego, co realnie osiągnęli.

Dochodzą do tego inne czynniki, jak przesadne idealizowanie się w mediach społecznościowych, ale nie o tym ma być ten wpis…

Wracając do mnie sprzed czasów stałego dostępu do internetu: moje oczekiwania wobec zawodowej pracy jako programista były ogromne. Oczekiwałem podobnej satysfakcji, jaką dawało mi tworzenie własnych projektów.

Pierwsi klienci na strony www i później pierwszy etat trochę zweryfikowały rzeczywistość. Nadal było DOBRZE. Jednak oczekiwałem dużo więcej. Nie było już tej motywacji, by siedzieć po nocach. Ot praca jak każda inna. Całkiem fajna praca.

Problem dodatkowo potęgują miłe pani z działu HR, które obklejają biuro i profil FB firmy tekstami typu:

„Wybierz pracę, którą kochasz, a nie będziesz musiał pracować nawet przez jeden dzień w swoim życiu.”

tecza

Jak wrócić do frajdy, którą sprawiały „pierwsze kroki”?

Najprostsza metoda, to traktowanie etatu, czy pracy z klientem jako „zwykłą” pracę. Należy się odciąć od wyidealizowanej utopii, która nas tylko dołuje. Wychodzisz po 8h i cieszysz się, że masz stabilną pensję. Unikasz chorych oczekiwań, że kolejny projekt będzię TYM projektem, o którym będziesz śnił po nocach.

Natomiast po godzinach robisz to co sprawia Ci frajdę.

Druga, trudniejsza metoda: poświęcasz więcej czasu na szukanie pracy i pracujesz w startupie, w którym masz większe pole do popisu. Gdzie nawet jako programista możesz coś wnieść do produktu.

Trzecia metoda: na hardcora. Startujesz z własną firmą, gdzie tworzysz swoje produkty. Krok bardzo ryzykowny, ale jeśli wszystko zrobisz dobrze, to przynosi największą satysfakcję. Może być również całkowicie odwrotnie, gdy po pierwszym kontakcie z rzeczywistością okazuje się, że Twój produkt nie zarabia. Ale to temat na inny wpis.

Pragmatyczne podsumowanie

Idealizowanie pracy programisty prowadzi głównie do frustracji. Zarówno jeśli chodzi o zarobki (jeśli poświęciłbyś podobną ilość czasu na rozwój jako dowolny inny specjalista, to też zarabiałbyś dobrze), jak i satysfakcję pracy.

programmer-300px

Wracając do początkowego pytania z ankiety: „Dlaczego długofalowo nie chcę być w 100% programistą (czyli osobą, która zawodowo TYLKO programuje)?”.

Jestem świadomy tego, że jeśli chcę długofalowo prowadzić własny biznes i tworzyć swoje produkty, to nie mogę poświęcać 100% czasu na programowanie. Muszę nauczyć się sprzedawać, promować w sieci, budować społeczność (przez np. blogowanie, filmy na YT), budować kontakty biznesowe, a programowanie to może 30% mojej aktualnej pracy. Za to sprawia mi to satysfakcję, bo buduję coś swojego. Mógłbym więcej czasu programować będąc na etacie, ale wtedy implementowałbym pomysły kogoś innego. Wiele ludzi lubi być czeladnikiem, który dochodzi do perfekcji w swoim fachu i im to odpowiada – jednak ja się do nich nie zaliczam. Lubię tworzyć produkty, a samo programowanie to tylko jedno z narzędzi, które mi to umożliwia.

Jeśli podoba Ci się treść, którą tworzę, to zapraszam do obserwowania profilu na Facebooku, tagu na Wykopie lub na Twitterze.

Możesz też zerknąć na eBooka, którego szykuję – poradnik czego i jak się uczyć, by zacząć pierwszą pracę jako programista.

banerjd

7 thoughts on “Dlaczego praca programisty wydaje się dużo ciekawsza niż jest w rzeczywistości?

  • gienek pisze:

    to samo tyczy się każdego zawodu, uwielbiałem finanse i księgowość dopóki nie zacząłem w tym pracować, po 12 latach zacząłem się uczyć pythona ..ot tak dla rozrywki, byłoby miło aby kiedyś ta rozrywka przyniosła pieniądze

  • inlet pisze:

    Albo gastronomii. Uwielbiałem, dopóki nie zacząłem się tym męczyć.

  • pewny pisze:

    Dzięki, że zwróciłeś na to uwagę. Można ten tok myślenia odnieść też do innych branży np. handlu. A oczekiwania? Wydaje mi się, że wygórowane wielokrotnie przewartościowują rzeczywistość. Zawsze nam powtarzano, że trzeba sobie wyznaczać ambitne cele, ale nie wiele mówiono o tym żeby były realne.

  • dumna mama pisze:

    Mnie pasjonowało programowanie i grafika, zdecydowałam się wybrać to drugie jako coś łatwiejszego, przyjemniejszego i bardziej kreatywnego, może i coś prostszego. Jednak gdy pasja staje się Twoją pracą to trochę zaczyna męczyć i nużyć gdy wykonujesz jej aż za dużo

  • Mateusz M pisze:

    Całkiem fajny wpis. I sporo w nim prawdy. Ja pracuję na etacie ale nie narzekam na niego. W ogóle to spoko blog. Też prowadzę, ale bardziej technicznego. Zerknij jak chcesz 😉

  • immonikus pisze:

    Powiem Wam tak, to są problemy osób które jak wejdą w jedną technologię to w niej siedzą nie wystawiając nosa poza nią. Ja jestem programistą od kilkunastu (tak sobie zaniżam) lat i przez te kilkanaście lat nie znudziłem się programowaniem i jest to dla mnie w dalszym ciągu frajda. Podstawa – nie można siedzieć przez te x-naśnie lat w jednym projekcie. Oczywiście problem jest jeszcze inny, czy programista w powyższym tekście jest 'klepaczem kodu’ czy kimś więcej – mającym wpływ na całokształt, idee itd. itp.

  • SebastianH pisze:

    Tylko żeby nie było tak pesymistycznie, jeżeli poświęcisz się czemuś step by step (poczytaj o slight edge!) to jesteś w stanie osiągnąć sporo. XXI wiek oczekuje od naszego pokolenia sukcesu. Kiedyś człowiek, który miał stabilną pracę i mógł utrzymać rodzinę był „kimś”. Dziś oczekuje się więcej. Ale nie oszalejmy. Stawiajmy sobie ambitne cele, ale jeśli nie osiągniemy ich wszystkich, nie załamujmy się, bo patrząc za siebie możliwe że i tak pokonaliśmy większy dystans od pozostałych.

    Lubię taką motywującą myśl:

    ” Shoot for the moon. Even if you miss, you’ll land among the stars. ”

    Pozdrawiam wszystkich ambitnych!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *